Cena za wejście do trójmiejskiej taksówki wzrośnie od czerwca o 2 zł. Od nowego roku zwiększy się za to liczba wydawanych licencji dla kierowców
Opłata maksymalna za “trzaśnięcie drzwiami” miała podskoczyć z 5 do 6 złotych. Teraz okazało się, że wzrośnie do 7 złotych. Tak ustaliły władze Gdańska, Gdyni i Sopotu.
– Taką propozycję złożyły korporacje – tłumaczy Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska ds. polityki komunalnej. – Zgodziliśmy się, bo razem z władzami Gdyni i Sopotu dążymy do tego, by od nowego roku znieść maksymalny pułap za tzw. trzaśnięcie. Wtedy zamiast “zmowy cenowej” [wszystkie taksówki pobierają tę samą opłatę – red.] Trójmiasto doczeka się prawdziwej konkurencji. U jednego kierowcy zapłacimy np. 3 zł, a u innego 10 zł. Korporacje w końcu zaczną walczyć o klientów.
To nie wszystko. Gdańsk zapowiada też zwiększenie liczby licencji oraz likwidację drugiej strefy. To efekt publikacji “Gazety“. Przez dwa lata przekonywaliśmy, że gmina ma jedne z najdroższych taksówek w Polsce, bo nie chce uwolnić rynku. Skutek – brak konkurencji cenowej. Miasto godziło się tylko na dziesięć nowych licencji rocznie, mimo że w o dwa razy mniejszym Toruniu szansę na zostanie taksówkarzem ma co roku 25 osób. Jeszcze więcej w Gdyni – 100, we Wrocławiu – 130, Poznaniu – 250, a w Lublinie aż 500.
W lutym rządząca miastem Platforma Obywatelska (ma większość w gdańskiej radzie miasta) obiecała zwiększenie licencji do prawie trzech tysięcy oraz likwidację drugiej strefy. Skorzystają mieszkańcy Szadółek, Otomina czy klienci lotniska w Rębiechowie. Kurs w te rejony jest znacznie droższy.
– O wiele większa Warszawa nie ma podziału na strefy, tak samo jest w Gdyni i Sopocie – mówi radna PO Agnieszka Pomaska.
Uchwała jest teraz konsultowana z miejscowymi taksówkarzami oraz Federacją Konsumentów. Trafi na kwietniową sesję Rady Miasta Gdańska. Zwiększenie licencji zapowiedziały też Sopot i Gdynia. W kurorcie o dostęp do zawodu zabiega tylko 20 osób, a w Gdyni ustalony limit nie jest wykorzystywany. Co innego w Gdańsku. Tutaj oczekujących jest trzystu, dlatego sprawa budzi o wiele większe emocje. Taksówkarze zapowiadają protest.
– Nie zablokujemy miasta, bo mieszkańcy nie są przecież niczemu winni, ale na pewno ostro zaprezentujemy swoje niezadowolenie – zapowiada Jerzy Szajnowicz, prezes Super Halo Taxi. – Nie zgadzamy się na otwarcie rynku. Jeśli na ulice miasta wyjedzie więcej kierowców, zapanuje bałagan. Ludzie będą oszukiwani, tak jak Warszawie czy Szczecinie. A tak jest spokojnie i uczciwie. Nie wspomnę, że wielu z nas może stracić pracę.
Aktualnie w Gdańsku jest prawie 1700 taksówek. Jedna przypada na 263 mieszkańców.
– Nie ma mowy o ustępstwach – zapowiada wiceprezydent Maciej Lisicki. – Chcemy, by w każdym z trójmiejskich miast na stu mieszkańców przypadała jedna taksówka. Jestem właśnie w Paryżu. Tu nie ogranicza się wydawanych licencji i jakoś nikt nie protestuje.
Źródło:
Kurs: wolny rynek
KATARZYNA WŁODKOWSKA, MICH
GW Trójmiasto