Prof. Marcin Król przedstawił w swoim felietonie analizę niskiego zainteresowania młodych ludzi polityką („Gdzie są młodzi politycy?”, DGP, 3.02.2010). Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że sama teza jest słuszna – pisze posłanka Platformy Obywatelskiej Agnieszka Pomaska.
Pamiętam moje zaskoczenie na pierwszym roku politologii, kiedy to trudno było znaleźć osoby zainteresowane dyskusją o bieżącej polityce, nie mówiąc już o bardziej aktywnej działalności. Wrażenie to niestety nie zmieniło się do końca studiów. Nie zmieniło się ono również dzisiaj, kiedy regularnie spotykam się z uczniami liceów czy studentami. Zgadzam się, że wynika to, jak pisze Marcin Król, ze zniechęcenia do polityki.
Zszokowała mnie jednak ocena tych młodych ludzi, którzy już w polityce zaistnieli. Autor nazwał „nielicznych wychowanków młodzieżówek najgorszym materiałem ludzkim”. Przyznam, że takie określenie uważam za wyjątkowo niesprawiedliwe. Stowarzyszenie „Młodzi Demokraci”, w którym zaczynałam swoją przygodę z polityką i dzięki któremu w dużej mierze zostałam w 2002 Radną Miasta Gdańska, a ostatnio posłanką, obchodziło niedawno swoje 15 -lecie. Istnieje więc dłużej niż większość liczących się partii politycznych w Polsce. Rozumiem, że niektóre działania członków młodzieżówek mogą się nie podobać. Jednak dyskwalifikowanie z góry wszystkich tylko dlatego, że postanowili funkcjonować w zorganizowanej strukturze uważam za niezrozumienie świata polityki.
To właśnie w dobrze zorganizowanej młodzieżówce młodzi uczą się podstawowych mechanizmów funkcjonujących w demokracji. Organizowanie wyborów, przygotowywanie uchwał, publiczne zabieranie głosu to nie jest wcale umiejętność powszechna. Warto wspomnieć choćby zebrania spółdzielni, na których czasem jak w Rejsie Piwowskiego, dorośli mają kłopot z wyborem metody głosowania. Jednak działalność młodzieżówki, co jak być może autor miał na myśli, wcale nie sprowadza się do walki o władzę i liczenie głosów, czy noszenie za kimś teczki.
Gdańskie Koło Młodych Demokratów, którego ze względu na wiek przestałam być niedawno członkiem, to blisko 200 uczniów, studentów i absolwentów, którzy niekoniecznie wiążą swoją przyszłość z polityką, ale szukają tu oferty na spędzanie wolnego czasu i rozwijanie zainteresowań. Nie brakuje przyszłych prawników, dyplomatów, polonistów czy inżynierów. Niektórzy mają większe ambicje w kierunku polityki i zostają radnymi, a później walczą o mandaty poselskie.
Nie będę wymieniała listy wydarzeń, szkoleń czy akcji społecznych, w które angażuje się młodzieżówka PO. Widząc na co dzień zaangażowanie moich młodszych koleżanek i kolegów chcę jednak głośno zaprotestować przeciwko krzywdzącemu wielu młodych ludzi stwierdzeniu Marcina Króla. Oczywiście ich działania nie są wolne od błędów, ale nie sądzę by członkowie młodzieżówek popełniali ich więcej niż dorośli politycy. A ponieważ w felietonie nie odnalazłam żadnej alternatywnej propozycji rozwiązania problemu nieangażowania się młodych ludzi w politykę liczę, że autor temu tematowi przyjrzy się dokładniej. I jeszcze o tym napisze.
Tekst ukazał się w Dzienniku Gazecie Prawnej