Nazywana drugim cudem Donalda Tuska. Dwa tygodnie po urodzeniu dziecka była już na Wiejskiej. Poleciały za to na jej głowę gromy, że jest wyrodną matką. O pomysłach na politykę prorodzinną i własną karierę, a także o pokazywaniu się z dziećmi na wiecach mówi posłanka PO – Agnieszka Pomaska
Zosia to pani pierwsze dziecko?
Tak. Muszę przyznać, że to niezwykłe uczucie, kiedy widzi się swoje dziecko po raz pierwszy. To bez wątpienia najszczęśliwszy moment w moim życiu.
Dlaczego więc skróciła pani te wyjątkowe chwile i już dwa tygodnie po porodzie wróciła do sejmu?
Nie planowałam, że wrócę tak szybko. Myślałam, że będę potrzebowała więcej czasu, by dojść do siebie. Ale czułam się dobrze i nie widziałam powodu, by na dłużej zostać w domu. Okazało się, że spokojnie mogę godzić obowiązki posłanki i mamy. Tym bardziej, że tata Zosi, mój mąż, bardzo mi pomaga.
Kiedy w styczniu 2009 r. francuska minister sprawiedliwości Rachida Dati wróciła do pracy pięć dni po porodzie wywołała taki skandal, że nawet polskie media szeroko się o tym rozpisywały. Padały oskarżenia, że jest wyrodną matką. Pani też o sobie to usłyszała?
Może nie bezpośrednio, ale wiem, że w internecie pojawiało się wiele różnych komentarzy na mój temat, w tym także to, że chcę robić karierę kosztem własnego dziecka. Jestem jednak przekonana, że szybki powrót do pracy nie odbija się negatywnie na mojej córce. Jest karmiona mlekiem mamy, czyli najzdrowszym jakie może być. Jest spokojnym dzieckiem i równie chętnie zostaje z mamą, jak i z tatą.
Mąż skorzystał już z urlopu tacierzyńskiego?
Jeszcze nie, ale na pewno go wykorzysta.
Pójdzie pani wzorem włoskiej eurodeputowanej Licii Ronzulii i zabierze swoje dziecko owinięte w chustę na obrady sejmu?
Czemu nie? Wyobrażam sobie taką sytuację, choć na pewno nie będę tam przesiadywała z córką po kilka godzin dziennie. Dla dziecka to zapewne będzie duże przeżycie. Zobaczę jak to odbierze.
Gdy rodzi się dziecko, ojciec organizuje pępkowe i następnego dnia – o ile jest w stanie – idzie do pracy. Kobieta natomiast przywiązuje się do pieluch, kaszek, często rezygnuje z pracy. Dlaczego? Inaczej usłyszałaby, że jest wyrodną matką?
Jeszcze zanim urodziła się Zosia zastanawiałam się nad tym. Myślałam, że może rzeczywiście jest tak, że to dziecko musi być pod opieką mamy i nie zaakceptuje nikogo innego. Życie zweryfikowało te wyobrażenia. Okazało się, że Zosi potrzebna jest mama, ale równie dobrze znosi towarzystwo taty. Dwa tygodnie po porodzie pojechałam na dwa dni do Warszawy. W tym czasie Zosia była karmiona specjalnym smoczkiem, który przypomina pierś mamy. I razem z tatą świetnie sobie poradzili. W nocy przespała sześć godzin. A skąd się bierze stereotyp, że dzieckiem może zajmować się tylko mama? Nie wiem. Myślę, że jesteśmy dość konserwatywnym społeczeństwem.
Decydując się na tak szybki powrót do pracy chciała pani coś udowodnić? Przełamać ten stereotyp i pokazać innym kobietom, że można inaczej?
Nie było w tym żadnej ideologii czy manifestacji. Praca posła jest dosyć nietypowa, nie wymaga przebywania w biurze w określonych godzinach. Często wystarczy więc komputer i telefon by móc wykonywać część obowiązków z domu. Dlatego innym kobietom mogę powiedzieć jedno: jeśli tylko dobrze się czujecie i macie gwarancję, że wasze dzieci są pod dobrą opieką to jak najszybciej po porodzie wyjdźcie z domu, spotkajcie się ze znajomymi. Zobaczcie, że choć życie się zmieniło diametralnie, to świat funkcjonuje normalnie. Jest oczywiście wiele matek, które decydują się całkowicie poświęcić dzieciom. Nie widzę w tym nic złego. Moja mama poświęcała cały swój czas by wyłącznie zająć się moją siostrą i mną. Jestem jej za to wdzięczna.
Mama ze zrozumieniem patrzy dziś na pani poczynania?
Mama mi kibicuje. Ma zaufanie do mojego męża. Wie, że sobie świetnie poradzi z Zosią.
Życie matki-posłanki jest, jak sama pani mówi, inne niż przeciętnej Polki. W jaki sposób państwo mogłoby stworzyć komfortowe warunki dla większości kobiet wychowujących dzieci?
Rząd przygotował ustawę, trwają nad nią prace w sejmie, która dotyczy opieki nad dziećmi do lat 3. Chodzi tu nie tylko o ułatwienia dotyczące powstawania żłobków, ale też wprowadzenia innych form opieki. Czyli na przykład zalegalizowanie funkcji niani, ułatwienia w zakładaniu żłobków. To na pewno są sprawy, które pomogą w łączeniu pracy zawodowej z opieką nad małym dzieckiem.
Nie boi się pani, że macierzyństwo może panią wyeliminować z polityki?
Mówiąc szczerze, miałam takie obawy.
To było wtedy, gdy premier Donald Tusk stwierdził, że co prawda ciąża to nie choroba, ale łączenie obowiązków młodej mamy z funkcją sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej jest niemożliwe?
Akurat wtedy nie. Ciążę przeszłam dość lekko. To rozwiało moje wcześniejsze obawy. Dziś jestem wspierana przez większość moich kolegów – posłów. Zresztą premier też zadeklarował swoją pomoc. Już nie mam poczucia, że macierzyństwo może mi przeszkadzać.
I jak pani sobie wyobraża łączenie obowiązków aktywnej posłanki i mamy?
Większość czasu spędzam w terenie, w swoim okręgu wyborczym. Jestem z Gdańska, tu mam rodzinę. Trzydniowe posiedzenia sejmu odbywają się co dwa tygodnie, do tego dochodzą pojedyncze dni, kiedy są posiedzenia komisji. Przez pierwsze tygodnie Zosia będzie zostawała z tatą i babcią w Gdańsku. Pomaga nam też moja siostra. Jak córka trochę podrośnie – będziemy jeździć razem.
A później, jak zacznie raczkować, chodzić? Myślała już pani o tym?
Jeśli będzie potrzeba i taka możliwość to będziemy jeździć razem do Warszawy. Myślę jednak, że jak dziecko jest starsze i zaczyna rozumieć pewne rzeczy to dużo łatwiej zorganizować sobie życie. Nie jestem przecież jedyną mamą, która łączy wychowywanie dziecka z pracą zawodową. Poza tym mam mieszkanie w Warszawie w okolicach Wiejskiej. Nie zamierzam się przeprowadzać do stolicy na stałe. Ale gdy będę w sejmie, pewne zatrudnię niańkę dla Zosi.
Mówi się, że ciąża to nie choroba, a jednak niewiele kobiet znanych z życia publicznego decyduje się pracować w tym stanie do ostatniej chwili. Pani nawet w ostatnich miesiącach ciąży angażowała się w kampanię samorządową. Dlaczego?
Nie miałam problemów z podróżowaniem, do ostatniego dnia czułam się bardzo dobrze. Lekarz powiedział, że nie widzi przeciwwskazań bym była aktywna. Pewnie dużo gorzej zniosłabym ciążę, gdybym leżała cały czas w łóżku. Nie chciałabym jednak, by pracodawcy wymagali od wszystkich kobiet ciężarnych pełnej aktywności aż do porodu. To sprawa bardzo indywidualna.
Pani powrót do sejmu wywołał dyskusję na temat żłobków przy miejscach pracy. Sądzi pani, że coś wyniknie z tej debaty i pracodawcy zaczną zwracać większą uwagę na problemy młodych matek?
Ustawa żłobkowa jest już po pierwszym czytaniu, dzięki niej łatwiej będzie zakładać takie miejsca jak przyzakładowe przedszkola czy żłobki. Mam nadzieję, że prace nad tą ustawą szybko się skończą. Tym bardziej, że nie wzbudza kontrowersji. Sama zamierzam promować powstawanie takich miejsc. Jestem pewna, że będzie to zarówno z korzyścią dla pracowników jak i pracodawców.
Dotychczasowa polityka prorodzinna się nie sprawdziła?
Nie ulega wątpliwości, że zmiany są potrzebne. Dobrze, że wprowadzane są rozwiązania legislacyjne. Ale dużo zależy też od władz lokalnych i praktycznych rozwiązań. Jest zima, każda matka małego dziecka wie, jaka to katorga jeździć po zaśnieżonych chodnikach, które dodatkowo zastawione są przez samochody. Nikt z Warszawy nie przyjedzie z szuflą do Gdańska, czy innej miejscowości i nie odśnieży chodników. Tu nie jest potrzebne nowe prawo, ale zmiana myślenia i proste rozwiązania. Krzywe chodniki to może banał, ale każdy rodzic wie, że to także jeden z drobnych problemów przy wychowywaniu dziecka.
Chce być pani nową twarzą polityki prorodzinnej PO?
Na pewno łatwiej jest pracować nad czymś, czego bezpośrednio sami doświadczamy. Zapewne teraz łatwiej będzie mi zająć się kwestiami dotyczącymi polityki prorodzinnej. Ale nie będę tego robić po to, by sobie ułatwić życie, ale dlatego, że łatwiej mi będzie dostrzec pewne problemy i tym samym znajdować na nie rozwiązania.
Do tej pory nieformalną rzeczniczką polityki prorodzinnej była Joanna Kluzik-Rostkowska, która jeszcze jako minister pracy wprowadziła do kodeksu pracy kilka zmian ułatwiających matkom powrót do pracy. Sądzi pani, że w tych sprawach możliwe jest porozumienie ponad podziałami politycznymi?
Oczywiście. Słyszałam nawet, że pani przewodnicząca powiedziała, że gdyby miała małe dziecko to też chętnie przyszła by z nim do sejmu. Wiem też, że jeśli chodzi o ustawę dotyczącą opieki nad dziećmi do lat 3, to nasze drogi się spotykają. Mam nadzieję, że także dzięki jej poparciu, ustawa szybko zostanie przyjęta i wejdzie w życie.
Założyciele Polska jest Najważniejsza jako pierwsi przyprowadzili swoje dzieci na inaugurujące posiedzenie swojej organizacji. Podobało się to pani?
Po raz pierwszy zostało to tak szeroko pokazane. Ale kiedy w wyborach samorządowych mieliśmy w Gdańsku prezentację kandydatów, to zupełnie spontanicznie wielu z nich wkroczyło na scenę ze swoimi małymi dzieci. I dobrze. To pokazanie, że polityka jest czymś normalnym, że politycy mają rodziny, są dumni ze swoich dzieci i chcą się nimi chwalić. Nie widzę w tym nic niestosownego.
Posiadanie własnego dziecka zmienia życie matki i ojca, ale czy wpływa na ich poglądy polityczne?
Na pewno zmienia priorytety w życiu. Nie chodzi o to, że nie dostrzegało się wcześniej pewnych problemów. Raczej nie zwracało się na nie większej uwagi, jak choćby wspomniane już nie odśnieżane chodniki.
Czy macierzyństwo zmieniło pani światopogląd? Na przykład w sprawie zapłodnienia in vitro?
Nic się tutaj nie zmieniło. Zawsze byłam zwolenniczką możliwie liberalnej ustawy w tej sprawie. Każdy, kto chce mieć dziecko, powinien mieć prawo do takiego szczęścia.
A w sprawach aborcji?
Obowiązującą ustawę uważam za rozsądny kompromis i nie widzę szczególnej potrzeby, by ją zmieniać.
Do czego pani teraz dąży w polityce? Fotel ministra? Ważna funkcja partyjna?
Staram się pracować krok po kroku i konsekwentnie wykonywać zadania, które są mi powierzone. Ostatnio zostałam zastępcą sekretarza generalnego PO i na tym przede wszystkim się teraz skupiam. W sejmie zajmuję się obecnie ustawą o fundacjach politycznych. W przyszłym roku czekają nas wybory parlamentarne, pewnie będę ponownie kandydowała.
Rozmowę można także przeczytać w lutowym magazynie „Sukces”