Debata o referendum miała rozpocząć się o godzinie 20. Zaczęła z opóźnieniem po 21, a w tym czasie w internecie rozchodziły się wpisy, że część rodziców nie może wejść do Sejmu. „Czekamy przed Sejmem aż marszałek Kuchciński pozwoli nam wejść. Na razie nie chce pozwolić” – informowała Marcelina Zawisza z Partii Razem. Gdy ostatecznie debata się zaczęła, na sali było pusto jak nigdy. Wszyscy to podkreślali – PiS obiecywał słuchać ludzi, ale tym razem pokazał dobitnie, że słuchać ich nie chce.
Rodzice czekali przed Sejmem. „Na razie ich nie wpuszczono. Czekamy” – informował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Jan Grabiec pisał, że czekają tak od 2,5 godziny. „Restrykcje w sejmowym biurze przepustek przed debatą o #szkolnereferendum. Rodzice i nauczyciele czekają od 2,5 h na wejście do Sejmu” – pisał na Twitterze. Gdy ostatecznie debata się zaczęła, rodzice pisali z kolei, że jest ich więcej niż posłów. Tych z PiS na sali nie było widać wielu. Gazeta.pl doliczyła się tylko 22. Nie było też Kukiz’15.
źródło: natemat.pl
Fot. Twitter @NIEdlachaosuwszkole