Po tygodniowym proteście mieszkańców władze Gdańska zmieniły zdanie. Z biletami za 2 zł pojedziesz nie 10 a 15 minut.
Zmiany cen biletów komunikacji miejskiej w Gdańsku wywołały prawdziwą burzę. Włodarze wraz z obniżką cen na bilety okresowe zafundowali mieszkańcom… podwyżkę i to znaczną (aż o 40 proc.) biletów czasowych. Najgorzej miała kształtować się cena, za jaką można by kupić od 14 stycznia bilet 10-minutowy. Zamiast 1,4 zł , które teraz płacimy, mieliśmy zapłacić aż 2 zł. Jednak zgodnie z autopoprawką do projektu uchwały Rady Miasta Gdańska za 2 zł pojedziemy aż o 5 minut dłużej, czyli 15 minut na jednym bilecie.
Pomysł podwyżki przyćmił wszystkie inne „udogodnienia“, jakie zafundowały władze Gdańska.
– Dwa złote za dziesięć minut to drogo – mówi Monika Urbaniak, nauczycielka z Zaspy. – Jednak ważniejsza w tym przypadku jest obniżka cen biletów okresowych. Niewielka, ale zawsze coś. Władze powinny pomyśleć nad tym, by jeszcze bardziej obniżyć ceny tych biletów.
Z takim zamiarem podchodzi do sprawy Maciej Lisicki, zastępca prezydenta Gdańska, który odpowiada za komunikację zbiorową w Urzędzie Miejskim.
– Teraz bilans pieniędzy przeznaczonych na dofinansowanie komunikacji miejskiej wychodzi na zero – wyjaśnia Lisicki. – Jeśli jednak okaże się, że wpływy z biletów okresowych będą większe niż planujemy, nadwyżkę przeznaczymy na kolejne obniżki cen biletów okresowych. Oprócz nowego – 15-minutowego biletu, pojawi się kolejne nowe rozwiązanie.
Z oferty Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku zniknie 30-minutowy bilet. W jego miejsce pojawi się nowy, dzięki któremu dowolnym pojazdem komunikacji miejskiej będziemy mogli jechać aż przez 45 min. Zapłacimy za niego 2,8 zł. To nie jedyne zmiany jakie planują wprowadzić gdańscy włodarze.
Na ostatnim spotkaniu, w którym wzięli udział Maciej Lisicki, Antoni Szczyt, Włodzimierz Popiołek – dyrektor ZTM Gdańsk oraz gdańska radna z ramienia Platformy Obywatelskiej – Agnieszka Pomaska pojawił się kolejny pomysł.
– Chcemy wprowadzić w Gdańsku taryfę mieszaną – zapowiada Lisicki.
Jak udało nam się ustalić, chodzi o zbliżenie gdańskiej oferty do tej, jaka obowiązuje w Warszawie. Tam za bilet jednoprzejazdowy zapłacimy 2,4 zł. To jednak pozwoli nam na podróż jedynie jedną linią. Natomiast 60-minutowy bilet, który również chcą wprowadzić władze Gdańska, w stolicy kosztuje już 3,6 zł.
– Różnica w cenie jest niewielka, ale pozwala przesiadać między liniami, używając tego samego biletu – wyjaśnia Lisicki.
Podobnie miałoby być u nas. Jednak na pytanie, kiedy takie zmiany mają być wprowadzone, urzędnicy nie odpowiadają już tak ochoczo.
– Musimy sprawdzić, jak system, który od stycznia wprowadzimy, będzie funkcjonował – informuje Popiołek. – Jeśli okaże się fiaskiem, wprowadzimy korekty.
Jeśli jednak tak nie będzie… Już za pół roku może nas czekać kolejna burza związana z cenami biletów miejskiej komunikacji. Jeśli natomiast wszystko pójdzie zgodnie z planem, to nie koniec zmian jakie mogą nas czekać.
Od stycznia 2009 roku z trójmiejskiej rzeczywistości znikną bowiem Zarząd Transportu Miejskiego w Gdańsku, Zarząd Komunikacji Miejskiej w Gdyni oraz Miejski Zakład Komunikacji w Wejherowie. Staną się jednym organizmem – Metropolitalnym Związkiem Komunikacyjnym Zatoki Gdańskiej. Zmienią się zasady, na jakich będą organizowane przewozy, ceny biletów także ulegną modyfikacji.
– Chodzi o wprowadzenie jednakowej taryfy na całym obszarze związkowym – wyjaśnia Hubert Kołodziejski, przewodniczący MZKZG. Ostateczną decyzję podejmie jednak Rada Miasta Gdańska na sesji, która odbędzie się 29 listopada.
Źródło:
Jakub Wielicki
http://www.polskatimes.pl/293,8328.htm