Temat parytetów dla kobiet znowu ożył. Powodem było złożenie wczoraj w Sejmie obywatelskiego projektu ustawy, która zakłada równy udział kobiet i mężczyzn na listach wyborczych. Sama idea zbierania podpisów i wywołanie debaty publicznej o obecności kobiet w polityce jest bez wątpienia ważne. Kobiet w polityce jest mniej i z tym faktem polemizować nie można. Nie zgadzam się jednak z analizą przyczyn takiego stanu rzeczy. Mój sprzeciw budzi również pomysł sztucznego „zapełniania” list wyborczych kobietami. Większość tych, którzy najgłośniej krzyczą o dyskryminacji kobiet przy układaniu list wyborczych, nigdy nie zetknęła się z realną polityką i nie miała nic wspólnego z podejmowaniem decyzji w partiach politycznych. Zaś popierającą projekt ustawy lewicę zapytam co do tej pory zrobiła we własnych szeregach w tej kwestii i dlaczego posłanek jest w parlamentarnym klubie lewicy tak mało?
W debacie o parytetach zapomniano chyba o tym po co w ogóle kobiet w polityce ma być więcej. Przecież nie po to, żeby było „ładniej”. Ma być łagodniej i bardziej merytorycznie, bo kobiety mają spokojniejszy charakter i są lepiej wykształcone (tak przynajmniej mówią stronnicy kobiet w polityce). Dlatego receptą nie jest umieszczanie na siłę płci żeńskiej na wyborczych listach. Potrzebna jest większa otwartość partii politycznych nie tylko na kobiety, ale przede wszystkim na kompetencje i doświadczenie. Jeśli tak będzie, to także inteligentne i ambitne kobiety chętniej do polityki będą się garnęły. Niech przykładem będą ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego. Platforma Obywatelska zdobyła 25 mandatów, w tym 9 dla kobiet, co stanowi aż 36 %! Zwolenniczki parytetów – zapraszamy do Platformy Obywatelskiej!
One comment
Kamil
2009-12-22 at 21:59
„Potrzebna jest większa otwartość partii politycznych nie tylko na kobiety” … ale musi być i odwrotnie – musi być otwartość kobiet na politykę, powiązane z działaniem