Oto idealna podróż: samochód zostawiasz na parkingu przed Półwyspem, a ostatni odcinek pokonujesz szybkim pociągiem, tramwajem wodnym lub elektrycznym busem. Futuryzm? Na Zachodzie to nic szczególnego. „Hel. Odpocznij od auta” – to hasło kampanii, którą rozpoczęliśmy wczoraj. Powód? Hel jest rozjeżdżany przez coraz większą liczbę samochodów. A że na półwyspie brakuje parkingów, auta zatrzymują się gdzie popadnie – m.in. na chronionych łąkach i wydmach.
Na szczęście zdają sobie z tego sprawę urzędnicy. Z pieniędzy unijnych w najbliższych latach zmodernizowana ma być linia Reda – Hel. Inwestycję poprzedza przygotowanie studium wykonalności, czyli rodzaju biznesplanu. I właśnie jeden z wariantów studium przewiduje radykalne ograniczenie ruchu samochodów na Półwyspie Helskim.
Projektanci proponują:
- remont torów tak, by pociągi na Hel mogły jeździć z prędkością 120 km na godz. (obecnie maksymalnie to 80 km na godz., w praktyce często znacznie wolniej),
- budowę dodatkowych mijanek, by pociągi na tej jednotorowej linii mogły jeździć co 15 min,
- budowę dużych parkingów (tzw. park&ride) tuż przy stacjach w Redzie i Władysławowie Port, by łatwo było się przesiąść z auta do pociągu,
- wydłużenie linii kolejowej do portu w Helu, by można było przesiąść się na pociąg także z tramwaju wodnego.
Naturalnie, w takim przypadku zmienić powinna się także organizacja ruchu tramwajów wodnych. Dziś osobno przewozy prowadzą Gdańsk i Gdynia, a kontrakty na linie zawierane są tylko na kilka lat. W efekcie po Zatoce Gdańskiej pływają niezbyt często tylko przestarzałe katamarany Żeglugi Gdańskiej. Tymczasem organizator powinien być jeden, a przetargi powinny być ogłaszane na dłuższy okres (co najmniej 20 lat). To szansa, by armatorom opłaciło się zainwestować w nowocześniejsze, szybsze i tańsze w eksploatacji statki.
Trzeba też pamiętać, że Mierzeja to nie tylko duże miejscowości, ale i kempingi znajdujące się z dala od portów i stacji kolejowych. Dlatego uzupełnieniem oferty powinny być ekologiczne, bo napędzane silnikami elektrycznymi busy, które wahadłowo pokonywałyby trasę Władysławowo – Hel.
A co z autami? Czekałyby na właścicieli na parkingach. Dla tych, którzy na Mierzeję wwieźć muszą przyczepę kempingową, deskę surfingową czy skuter, wprowadzić można możliwość wjazdu w godzinach nocnych, np. od 22 do 6 rano, z zastrzeżeniem, że auto musi w tym czasie wyjechać z Półwyspu. Normalny wjazd mieliby tylko mieszkańcy, służby ratownicze, dostawcy zaopatrzenia i inne niezbędne do funkcjonowania miasta pojazdy.
Być może – po poprawieniu oferty transportu publicznego – zamiast bezwzględnego zakazu wystarczające będzie wprowadzenie wysokich opłat za wjazd aut na Hel (np. tak jak w hipermarkecie – kilka godzin za darmo, za dłuższy postój musielibyśmy płacić). Na razie jednak na takie rozwiązanie nie pozwala prawo – drogi publiczne muszą być dostępne za darmo. Sensowna opcja to taka zmiana przepisów, by można obciążać kierowców za wjazd na teren chroniony – a cały Półwysep Helski to obszar Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.
– Uwielbiam Półwysep, ale wiem, że to, co się obecnie tu dzieje, nie służy przyrodzie. Opłaty za wjazd dla samochodów wydają się dobrym pomysłem. Spróbuję zabrać się za zmianę tej ustawy – deklaruje Agnieszka Pomaska, od niedawna posłanka PO, wcześniej radna Gdańska i zapalona windsurferka.
Poparcie dla inwestycji w transport publiczny i ograniczenie wjazdu dla aut deklarują także władze województwa. – W tym przypadku nie możemy bać się radykalnych kroków. Musimy umieć pogodzić turystykę z ochroną cennej przyrody Półwyspu – mówi wicemarszałek województwa Mieczysław Struk.
Taka wizja może brzmieć futurystycznie, ale tylko w Polsce. W Europie strefy bez samochodów to rzecz normalna. Dobry przykład to szwajcarski Zermatt. Ten górski kurort jest całkowicie zamknięty dla samochodów. Turyści, aby pojeździć na nartach, czy też pochodzić po górach, muszą zostawiać auta w oddalonej o 5 km od Zermatt miejscowości Tasch. Tam zlokalizowane są wielopoziomowe parkingi, a do kurortu turystów dowożą kursujące co 20 min pociągi.
Źródło:
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Na Hel da się bez auta
Michał Jamroż, Michał Tusk