Kraków przygotowuje specjalne ulotki dla anglojęzycznych turystów. Głównym motywem wydania publikacji są problemy z rozrabiającymi po alkoholu gośćmi grodu nad Wawelem. Gdańsk takich problemów nie ma. Niestety…
Lotnisko w Rębiechowie notuje ciągły wzrost liczby obsługiwanych pasażerów. Patrząc na listę destynacji z gdańskiego portu lotniczego, można by wnioskować, że i u nas powinniśmy mieć nawał brytyjskich turystów. Odwiedzając wieczorem knajpy na Głównym Mieście w Gdańsku nie można jednak odnieść takiego wrażenia. Zarówno Kraków jak i Wrocław stały się ostatnio modnym miejscem weekendowego party dla zagranicznych turystów. Wrocław, do którego jeszcze w tym roku będzie można bezpośrednio dotrzeć samolotem z Barcelony, zaczyna konkurować nie tylko z Krakowem, ale nawet z Hiszpańskimi kurortami. Co więcej, w obu tych miastach sezon nie ogranicza się tylko do okresu letniego, a na Starym Mieście można sie bawić do białego rana przez cały rok.
Czego brakuje Gdańskowi, że tutaj nawet w najcieplejsze letnie wieczory trudno znaleźć otwartą knajpę po 23? Przecież ulice pełne unikalnych zabytków położone tuż nad rzeką to wprost idealne miejsce na gwarną zabawę.
Nie jest tajemnicą, że mieszkańcy Głównego Miasta nie są raczej fanami głośnych imprez. Opisywane problemy ze wspólnotami mieszkaniowymi to jednak tylko pojedyncza przeszkoda, a nie główna przyczyna wieczornego zamierania miasta. Aby je ożywić należy wysłać jasny sygnał. Tutaj musi być głośno! Polityka w tej materii powinna być stanowcza i trzeba o tym mówić otwarcie. Na Głównym Mieście w Gdańsku się nie mieszka- tu się gra, śpiewa, tańczy- jednym słowem hałasuje! I to przez okrągły rok. Dlatego tak samo jak promuje się zdrowy tryb życia, jazdę na rowerze czy koncert Roda Stewarta, powinno się promować gwar na Długim Targu i w okolicy. Taka promocja powinna być skierowana do wszystkich. Do przedsiębiorców- poprzez wprowadzenie tylko przetargów ograniczonych na funkcje związane z działalnością usługową prowadzoną do późnych godzin nocnych, promocję „strefy gwaru”na stronie internetowej oraz w innych materiałach miasta. Te dwie ostatnie formy będę także promocją wśród przyjeżdżających do nas turystów. Reklama „strefy gwaru” powinna być w podobny sposób skierowana do samych mieszkańców Gdańska. Nie możemy jednak zapomnieć o tych, którym to nie odpowiada. Tym samym powinniśmy stworzyć ofertę dla wybierających ciszę i spokój. Tak- oni też są mieszkańcami Gdańska i powinni mieć prawo wyboru. Dlatego powinniśmy promować wśród nich dzielnice spokojniejsze i wolne od hałasu. Jeśli są oni właścicielami mieszkania na Głównym Mieście pokażmy im miejsca, gdzie nie chcemy gwaru, a jeśli korzystają z lokalu komunalnego zaoferujmy im zamianę mieszkania na inne, w spokojniejszej dzielnicy. W półmilionowym mieście powinno znaleźć się miejsce dla wszystkich.
Kiedy już uporamy sie z tymi problemami, pozostaną nam jedynie niesforni angielscy turyści. Będą oni jednak świadectwem tego, że Gdańsk jest dla wszystkich, że zmienia się na lepsze i że jest atrakcyjny nie tylko dla kochających ciszę tubylców.
Tekst ukazał się w Dzienniku Bałtyckim 17 sierpnia 2007